Minęło parę miesięcy, ale nie wiele się zmieniło. Jako tako chodziła na spacerach, ale gdy tylko szliśmy w stronę domu ciągnęła. Gdy spuściłam ją ze smyczy sprintem do domu. Ze schodów szybko schodziła. Co 4 godzinki spacerek. Krótki 10-15 minut. Zaczęła czasem szczekać na domofon, raz zaszczekała a raz nie. Legowisko zostało usunięte, bo i tak Misia go nie lubiała. Zaczęła wskakiwać na łóżko, fotel czy kanapę. Z dnia na dzień było coraz lepsze, a życie z yorkiem przyjemniejsze.
Po 8 miesiącach zaczęła się wkręcać w psi światek. Oglądałam różne akcesoria, przeglądałam internetowe sklepy zoologiczne. Zaczęłam Misi uczyć sztuczek. Zrobiłam pierwsze zamówienie w sklepie internetowym. Poznawałam nowych ciekawszych ludzi. Słuchałam rad. Zaczęłam uczyć przywołania. Chciałam żeby mój york pokazał, że też może się nauczyć czegoś, a nie tylko leżenia na kanapie.
Potem pojechałam na pierwszą psią imprezę I Wielkopolski Zlot Małych Molosów. Tak Misia nie jest molosem, ale pojechałam. Tam kupiłam pierwszą handmadową obrożę. Poznałam Natalie i Trufla. Potem poznałam Kaję i Timona. Umówiliśmy się na parę spacerków. Nadal się czasem spotykamy. Pojechałam na DCDC Poznań i tam również poznałam dużo ludzi. Spędziłam wakacje z Misią u babci na wsi. Potem coraz bardziej mój yorczik stawał się doskonały. Ja zaczęłam rozumieć co Misia stara mi się przekazywać. Zostałam psim zakupoholikiem. Potem (a dokładniej w ósme urodziny Misi) nastąpił przełom nad przełomami. Misia wzięła do pyska frisbee. Zaczęłam coraz wyżej stawiać jej poprzeczkę. I tak coraz bardziej i chętniej bierze do pyska plastik. Teraz mogę też spuścić Misię w spokojnym miejscu bez obaw, że ucieknie (ale i tak zawsze się boję że ucieknie). Zaczyna ganiać za piłką (powoli się rozkręca). I tak minęło 2 lata z tym turobszczurem !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz