środa, 28 grudnia 2016

Podsumowanie 2016 roku!


Rok 2016 minął bardzo szybko, aż za szybko. W tym roku tyle rzeczy się wydarzyło. Czas o tym napisać! 
Misia przez ten rok bardzo, bardzo się zmieniła. Byłyśmy jak rok temu na Latających Psach w Poznaniu. Z tego wyjazdu mamy przepiękne wspólne fotki! Udało się nawet na chwile spuścić Misię ze smyczy na chwilkę co wtedy było bardzo dużym osiągnięciem. 
Fot.Klaudia Szwarczyńska
Fot. Paulina Konieczna
Przez cały rok rozwijałyśmy się we "frisbee". Nadal są potrzebne do tego smaki, ale widzę, że yorek jak ma dobry humor to lubi popląsać za kawałkiem plastiku i czasem jest tak zmotywowana, że karmię ją trochę rzadziej, a częściej nagradzam słownie. 
Fot. Kaja Hancewicz
W wakacje odwiedziłyśmy Klaudię i Abi. Byłyśmy tylko kilka dniu u nich, ale te kilka dni było świetne. Fajnie było mieć z kim chodzić na spacery, pogadać o psach. Porobiłyśmy też zdjęcia, poćwiczyłyśmy outy i ciasne skręty. Fajnie było spędzać z dziewczynami czas Klaudia i Abi to super dziewczyny i pewnie nie raz się spotkamy na jakiś eventach lub spacerach. 
W sierpniu odwiedziła nas Natalia z Truflem. Niestety przyjechała tylko na kilka godzin, ale Głównie chodziłyśmy po Pile, cykałyśmy zdjęcia. Byłyśmy też w restauracji gdzie oba pieski grzecznie siedziały. Odwiedziłyśmy też kilka sklepów zoologicznych, ale nic w nich nie kupiłyśmy. Fajnie było pogadać z kimś obeznanym w psich świecie i wymiziać Trufla, mam nadzieję, że niebawem znowu się spotkamy.
Fot. Natalia Rasztar 
21-22.08 byłyśmy na pierwszym i pewnie ostatnim z Misią seminarium z Joanną Korbal. Zdobyłyśmy podstawy agility, poduczyłam się rzucać też frisbee. Dostałam też cenne wskazówki co do frisbee z moim szczurkiem. Nauczyłyśmy się outów, które w miare wychodzą. Biegałyśmy też pierwsze sekwencje, które Misiek szybko załapywał. Misia podczas tego była skupiona, zmotywowana i jestem z niej mega dumna. Alicja skleiła też fantastyczny filmik z seminarium. Mam też śliczne zdjęcie, które strasznie mi się podoba. 
Fot. Alicja Andrukajtis 
W październiku byłam ponownie jak rok temu na wystawie w Poznaniu. Niestety nie można było wchodzić z psami niezgłoszonymi, więc Misia została w domku. Przywiozłam jej parę prezentów, ale nic z tego nie było do jedzenia, a Misia kocha tylko jedzenie. I mam fotkę z przedstawicielem mojej ulubionej rasy - Parson Russell Terrier.
Fot. Natalia Rasztar 
12 grudnia moja najcudowniejsza Misia skończyła 9 lat! Ten czas tak szybko leci, a jest u mnie od ponad 2,5 roku. Misia bardzo się zmieniła, oczywiście na lepsze. Jestem z niej bardzo dumna, bo zrobiła duże postępy. Z małej płochliwej kulki przeistacza się w temperamentnego yorka. Z tej okazji skleiłam filmik.
Nastąpił też duży przełom w zabawie zabawki. Misia ma na koncie pierwsze pobiegnięcie po piłkę, nie do końca jest tak jak powinno, ale pracujemy nad tym. Zaczęła się szarpać i to bardzo ładnie szarpać. Piszczące zwłoki szopa to jej ulubiona zabawka świetnie ją łapie, a piszczałki motywują ją do łapania za niego.
Fot. Natalia Rasztar 
Myślę, że ten rok w miarę dobrze wykorzystaliśmy i mam nadzieję, że kolejny będzie jeszcze lepszy! 

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Recenzja kompletu od Warsaw Dog !


Pod koniec maja zamówiłam komplet obroża z klamrą i smycz miejską w kolorze Shine in Lime od Warsaw Dog. Już bardzo długo myślałam nad kompletem od nich, ale czekałam na zielony kolor. W końcu się pojawił i wiedziałam, że muszę go mieć. Czas oczekiwania był bardzo krótki, przesyłka też bardzo szybko przyszła. Gdy otworzyłam paczkę miło się zaskoczyłam, bo kolory były bardziej soczyste niż na zdjęciach, a wraz z obrożą i smyczą był miły list i ulotka.

 Obroża jest rozmiaru XS o szerokości 2 cm, smycz jest też w szerokości 2 cm i długości 150 cm.
 Cena tego kompletu to 74,80 zł + 10 zł przesyłka.
Obroża
Używaliśmy jej miesiąc obroża wtedy zaliczyła wodowanie, harce w lesie oraz spacery miejskie. Prałam ją raz i nie zauważyłam żadnych zaciągnięć ani zmiany koloru. Klamra jest wytrzymała, a że Misia jakoś strasznie nie ciągnie sprawdzałam ją własnymi rękami i nie rozpięła się ani uszkodziła. Z okuć nie zeszła farba oraz nie porysowały się. Ogólnie nie znalazłam żadnych minusów, same plusy ! 
Smycz
Na początku myślałam, że karabińczyk będzie duży (bo ma 6,5 cm długości), ale gdy przypięłam smycz do obroży wcale się taki nie wydawał.
ażurka xs 5 cm i karabińczyk
Smycz nie obciera mi rąk, nie tnie jest bardzo przyjemna w dotyku. Nic się nie mechaci, kolor nie blaknie chociaż zaliczył wodowanie i pranie ręczne. Po wielu spacerach smycz za bardzo się nie ubrudziła. Ale gdy wsadziłam ją pod kran od razu brud zszedł, a wyschła w parę godzin. Farba na karabińczyku nie zeszła i ciągle jest. 
 Fot.Kaja Hancewicz 
Bardzo polecam firmę Warsaw Dog i myślę, że gdy będę szukała nowym akcesoriów spacerowych zajrzę do nich. 




piątek, 15 kwietnia 2016

2 lata ze szczurem !

Kiedy zobaczyłam pierwszy raz Misię na żywo to była mała kulka siedząca pod stołem i cała się trzęsła. Pewnie ze strachu. Ale wzięliśmy ją. Pierwszy spacer hmmmm... tego spacerem nie można nazwać. Dwa kroki i siad. I tak ciągle. Denerwowało mnie to strasznie. Zejść ze schodów ? Niee trzeba było ją nosić. A gdy miała sama wchodzić do góry po schodach wbiegała na najwyższe piętro. Usłyszeć jak szczeka ? No właśnie nie szczekała. Spuścić ze smyczy ? Niee to by była gwarantowana ucieczka. Wejść do legowiska ? Niee, przecież to straszne, ona musi spać w łóżku. A wskoczyć na łózko ? Niee, trzeba ją podnieść.
Minęło parę miesięcy, ale nie wiele się zmieniło. Jako tako chodziła na spacerach, ale gdy tylko szliśmy w stronę domu ciągnęła. Gdy spuściłam ją ze smyczy sprintem do domu. Ze schodów szybko schodziła. Co 4 godzinki spacerek. Krótki 10-15 minut. Zaczęła czasem szczekać na domofon, raz zaszczekała a raz nie. Legowisko zostało usunięte, bo i tak Misia go nie lubiała. Zaczęła wskakiwać na łóżko, fotel czy kanapę. Z dnia na dzień było coraz lepsze, a życie z yorkiem przyjemniejsze.
Po 8 miesiącach zaczęła się wkręcać w psi światek. Oglądałam różne akcesoria, przeglądałam internetowe sklepy zoologiczne. Zaczęłam Misi uczyć sztuczek. Zrobiłam pierwsze zamówienie w sklepie internetowym. Poznawałam nowych ciekawszych ludzi. Słuchałam rad. Zaczęłam uczyć przywołania. Chciałam żeby mój york pokazał, że też może się nauczyć czegoś, a nie tylko leżenia na kanapie.  
Potem pojechałam na pierwszą psią imprezę I Wielkopolski Zlot Małych Molosów. Tak Misia nie jest molosem, ale pojechałam. Tam kupiłam pierwszą handmadową obrożę. Poznałam Natalie i Trufla. Potem poznałam Kaję i Timona. Umówiliśmy się na parę spacerków. Nadal się czasem spotykamy. Pojechałam na DCDC Poznań i tam również poznałam dużo ludzi. Spędziłam wakacje z Misią u babci na wsi. Potem coraz bardziej mój yorczik stawał się doskonały. Ja zaczęłam rozumieć co Misia stara mi się przekazywać. Zostałam psim zakupoholikiem. Potem (a dokładniej w ósme urodziny Misi) nastąpił przełom nad przełomami. Misia wzięła do pyska frisbee. Zaczęłam coraz wyżej stawiać jej poprzeczkę. I tak coraz bardziej i chętniej bierze do pyska plastik. Teraz mogę też spuścić Misię w spokojnym miejscu bez obaw, że ucieknie (ale i tak zawsze się boję że ucieknie).  Zaczyna ganiać za piłką (powoli się rozkręca). I tak minęło 2 lata z tym turobszczurem ! 


niedziela, 7 lutego 2016

Historia Misi

Chciałam psa, po prostu psa. Ale mama powiedziała, że musi być z tzw. "włosem" i tani (teraz wolałabym trochę poczekać, a kupić psa z ZKwP lub adoptować). Więc zaczęłam przeglądać olx w poszukiwaniu takiego psa. Gdzie dzwoniłam tam szczeniaki 900 zł. Aż znalazłam w Trzebiatowie psa który miał 2-3 lata za 500 zł. Od razu tam zadzwoniłam i pani powiedziała, że została jej tylko suczka która ma skończone 6 lat. No i potem mama rozmawiała z tą panią. Następnego dnia siedzę sobie w szkole na korytarzu, a tutaj mama idzie i mówi, że jedziemy po psa, bo przyjaciel rodziny (no nie wiem jak go nazwać) zgodził się z nami pojechać (mój tata nie chciał żadnego psa, bo mamy mały dom i nie chciał pojechać). No to potem dojechaliśmy tam i szukaliśmy tej ulicy (nawet pamiętam adres ale nie będę mówiła go publicznie). No, ale w końcu trafiliśmy. Po wejściu tam mała kulka siedziała pod stołem. To była Misia. Pani (znaczy właścicielki psa nie było tylko tej pani mama) dała rodowód (pseudo). Poprosiliśmy o książeczkę zdrowia. Pani powiedziała, że nie ma tutaj (miała właścicielka Misi której nie było w domu). Napisałam sms-a do tej pani kiedy wróci. Powiedziała, że wieczorem ok. 20 i książeczkę dośle. Poszliśmy ochłonąć do restauracji. I nagle dzwoni do nas, że o 16 będzie w domu i możemy przyjść. Pani pokazała nam książeczkę gdzie szczepienia były od 2013 roku a Misia urodziła się 2007 roku. Powiedziała nam, że tamtą już spaliła w piecu. No dobra to mama powiedziała, że ją weźmiemy. Zapłaciła 400 zł (albo 350 zł) i poprosiłam o smycz/obroże. Ale pani powiedziała, że nie ma (mieli małe podwórko gdzie połowa była zawalona drewnem, a druga piachem i w rogu było trochę trawy). No i dała nam namiary na sklep gdzie kupimy to (Brico marche chyba). Ja zostałam z Misią w samochodzie a mama poszła kupić te rzeczy. W podróży do domu zatrzymaliśmy się raz w lesie, ale Miś nawet nie chciał chodzić usiadła i koniec. To pojechaliśmy do domu. Tam Misia przywlokła się do domu (trzeba było nosić hrabinę po schodach). Po około 30 minutach pobytu w domu wybrałam się z nią na spacer. Co krok, dwa Miś siadał i nie chciał iść. :/ Pierwszą noc obserwowałam jak śpi. Na następny dzień nie poszłam do szkoły, a potem było wolne. I tak z dnia na dzień Miś się rozkręcał, ja zagłębiłam się w psim światku i tak do dzisiaj sobie żyjemy. Miś coraz lepiej ze mną współpracuję.
Tak wyglądała : 
Tak wygląda teraz :

Szablon wykonała: myperfectyorkie.blogspot.com